sobota, 22 listopada 2014

#27

Często słyszę opinię z ust innych on źle Cię traktuje, nie szanuje Cię, nie dba o Ciebie. Dla osób trzecich rzeczywiście.. Tak może być. Ale czy ktoś siedzi pod naszym łóżkiem? Chowa się za lodówką lub analizuje każdy nasz ruch czy każde wypowiedziane słowo? Otóż nie, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Kim w zasadzie są ludzie, którzy nas oceniają patrząc wyłącznie przez pryzmat złych momentów? Są tylko ludźmi, tak naprawdę nic nie znaczącymi ludźmi, którzy są z nami, gdy czegoś chcą. Lecz gdy my zwracamy się do nich z prośbą o radę.. Potrafią jedynie wyśmiać, wytknąć nawet najdrobniejszy błąd. A jak jest naprawdę? Jak traktujemy się nawzajem? Jacy wobec siebie jesteśmy: dobrzy czy źli, kochani czy złośliwi.. Zapraszam was do prawdziwego świata, w którym nie ma tematów tabu. Oto jeden dzień z naszego wspólnego życia.

Niedziela, godz. 13
Dzwonię do drzwi, w których po chwili widzę moje zaspane szczęście. Wchodzę do mieszkania, odkładam torbę, a on przytula mnie do siebie. Dotykam go zimnym rękami po rozgrzanych plecach. Czuje jak cały się napina, zgrzyta zębami i mówi zachrypniętym głosem weź te lodowate łapki wredotko..  Zaczynam się śmiać i dalej go torturuje za pomocą zimnych rąk. On chwyta mnie za ręce, odsuwa mnie od siebie, a sam idzie do łóżka. Szybko zdejmuje buty i kurtkę. Kładę się obok niego i zaczynam go lekko drapać po szyi, ramionach i po wewnętrznych stronach dłoni. Po dłuższej chwili nie wytrzymuje i odwraca się do mnie całując mnie mocno. Uspokoisz się czy mamy porozmawiać inaczej?  Wtulam się w niego, a on zasypuje mnie gradem pytań. Jesteś głodna, chcesz coś do picia, może herbaty, nie jest Ci zimno, chcesz zapalić, a może skończymy później po piwko, oglądamy jakiś film?  Najpierw najprzyjemniejsza część dnia czyli wspólne przygotowywanie śniadania. Zrywa się z łóżka, bierze mnie na ręce i zanosi do kuchni. Sadza mnie na blacie, wyciąga dwa papierosy, podaje mi jednego. Jak zahipnotyzowana patrzę jak się zaciąga mrużąc przy tym oczy, jak wydmuchuje dym przez kilka sekund, garbiąc się trochę. Widzę jak lekko zaciska zęby, podnosi wzrok i obdarowuje mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem. Spuszczam wzrok, uśmiechając się przy tym. Po paru minutach mogę znów obserwować jak starannie przygotowuje najlepszą jajecznicę na świecie. Podczas gdy on skupia się na jedzeniu, ja po prostu do niego podchodzę. Staje za nim i przytulam się mocno głaszcząc go po brzuchu. Nic więcej nam nie trzeba. Po prostu my sami, dużo dobrego jedzenia i paczka papierosów.

Po wspólnym śniadaniu opowiadam mu to, co wydarzyło się w minionym tygodniu. Wspominam o niedawno poznanym chłopaku, o naszych rozmowach. A on milczy. Podnoszę wzrok i widzę to spojrzenie.. Pełne zazdrości. Podsuwam się do niego i śmiejąc się zasypuje go pocałunkami. Chwilowo stawia opór, odwraca głowę i powstrzymuje się, by nie parsknąć śmiechem. W końcu ulega. Miła odmiana, bo zazwyczaj to ja mu ulegam. Odwraca mnie i leży za mną wtulony w moja szyję. Leżymy chwile w ciszy. Przerywa ją jego radosny szept jesteś całym moim światem królewno i bardzo mocno Cię kocham. Uśmiecham się szeroko, odwracam się i całuje go czule. Szeptem mówię, że też go kocham. Wiem nygusie pada z jego ust..

Po chwili jesteśmy całkowicie zajęci sobą. Towarzyszy nam wyłącznie muzyka lub film oraz wysoka temperatura. Korzystamy z każdej sekundy spędzonej razem. Powiedzcie mi. Czy tylko ja nigdy nie pamiętam zakończenia filmu, który oglądam z miłością mojego życia?

#26

Zdenerwowanie sięga zenitu. Nerwowo przebieram nogami czekając na jakiś znak od niego. Za godzinę będę w domu. Szybko się ubieram, pojadę do niego, zrobię mu niespodziankę. Docieram na przystanek, wypatruje zbliżającego się autobusu, lecz nie widzę nic. Czuje jak powoli przymarzają mi nogi do chodnika. W głowie milion myśli, jak to będzie,  czy mam już się oswajać z myślą, że się rozstaniemy.. Czas dłuży się w nieskończoność. W końcu dostrzegam. Żółto - czerwony król ZTM. Wsiadam do środka i myślę pędź człowieku jak strzała. Przesiadam się w tramwaj, czas mija coraz szybciej, a wraz z nim przyspiesza moje serce. Wysiadam na trzęsących się nogach, zapalam papierosa i szybkim krokiem zmierzam w stronę mieszkania. Wraz  z dymem pozbywam się części nerwów, które towarzyszą mi od kilku dni. Jak będzie?

Dzwonie do drzwi. Słyszę trzask zamka, drzwi się otwierają i co widzę? Miłość mojego życia błyszczącą od wody i pachnącą ulubionym żelem pod prysznic. Patrząc na niego chce go przytulić, powiedzieć mu tak wiele miłych słów i zapomnieć o tym, co było złe. Wpuszcza mnie do środka, czuje kłucie w sercu, nawet się nie przywitał.. Wchodzę do pokoju,  siadam na łóżku i czekam na niego. Zastanawiam się nad ostatnią chwilę, co jeszcze mogłabym mu powiedzieć po tym wszystkim.. On siada na krześle przy łóżku i patrzy. Nie mówi nic, a cisza po dziesięciu minutach staje się męcząca. Czuje się jak w sądzie, mój prokurator najwidoczniej czeka na słowa mojej obrony. A ja czekam aż postawi mi zarzuty. Zadaje mu kilka pytań, na które nie dostaje żadnej konkretnej odpowiedzi. Kochasz mnie? Nie wiem.. Ta niewidzialna łza płynąca po moim policzku boli bardziej niż mogłam sobie wyobrazić.. Nie wiem już co robić.. Nazywam go świnią. Obraca  to w żart, dzięki czemu ja się uśmiecham.

Nagle padają słowa, na które czekałam bardzo długo, które powodują, że coś we mnie pęka i nie potrafię powstrzymać łez. Ta świnia kocha Cię najbardziej na świecie nygusie mój najwspanialszy. Wciąga mnie na swoje kolana, przytula mnie mocno i wszystko staje się piękniejsze, zwłaszcza my. Razem.

Specjalne podziękowania dla mojej przyjaciółki, która zagoniła mnie do napisania  postu. Dziękuję Ci, będę pisać częściej dla takich wiernych czytelników jak Ty.

środa, 19 listopada 2014

#25

Bezsenna noc. Pełna łez, przemyśleń i tęsknoty. Patrząc przez okno widzę wschodzące słońce i gasnące latarnie. Wstaje z łóżka, szykuje śniadania, jak gdyby był to kolejny zwykły weekend. Jednak nie jest I doskonale o tym wiem. Włączam głośno muzykę, tańczę w mieszkaniu, lecz ukradkiem ciągle zerkam na telefon, sprawdzając, czy nie ma tam żadnej wiadomości od niego.. Z każdym spojrzeniem spotykam się z rozczarowaniem. Ale mówili. Musisz poczekać. Zjadam śniadanie, a po krótkim odpoczynku zaczynam ćwiczyć,  intensywnie i gwałtownie, staram się nie myśleć o niczym. Udaje mi się..

Wychodzę z domu, spaceruje ulicami Warszawy zachwycając się urokiem tego miasta oraz mroźnym choć jesiennym klimatem. Patrzę na ludzi, obserwuje ich reakcje, gesty.. Moją uwagę przykuwa pewna para, siedząca na jednej z ławek niedaleko mnie. Kłócą się, oboje nie przebierają w słowach, słyszą ich wszyscy w okół, ale oni się tym nie przejmują. Są zbyt zajęci wytykaniem sobie błędów. Widzę, że w dziewczynie coś pęka, wyciera sobie oczy rozmazując perfekcyjny makijaż, uderza chłopaka w twarz i bez słowa odchodzi, zanosząc się płaczem. Siada na ławce obok mojej. Nie robi nic, tylko płacze. Chłopaka juz nie widać. Siedzę jeszcze tam przez dłuższą chwilę zastanawiając się jaka sytuacja doprowadziła do ich kłótni. Z zamyślenia wyrywa mnie poruszenie po prawej stronie. Dziewczyna nie płacze, obok niej stoi on. Klęka przy niej, całuje jej dłoń, szepcze coś na ucho i wstaje. Dziewczyna jest w szoku. W mojej głowie siedzi tylko pytanie co takiego jej powiedział?  Spoglądam znów w ich stronę i widzę jak ona śmieje się gdy on niesie ją na barana..

Co  do moich spraw niebawem do nich wrócę. Ale.. Jaka jest pointa tej krótkiej historii? Nie ważne co wydarzyło się w naszym życiu i nie ważne jak bardzo nas to zraniło.. Nauczmy się wybaczać,  szanować, kochać i ufać sobie wzajemnie. Bez tego szczęście nie będzie takie proste do zdobycia..

piątek, 14 listopada 2014

#24

Kobieca ciekawość nie zna granic.. Jak to z nami jest? Niby udajemy, że nie jesteśmy zazdrosne, niby kryjemy to w sobie. A niech on tylko wspomni choćby słówkiem o innej... Wychodzi diabeł. W każdej wypowiedzi doszukujemy się drugiego dna. Wychodzisz z kolegami? A może idziesz spotkać się z tą wywłoką, która się ślini na Twój widok? No typowe zachowanie kobiety..  Po takich tekstach jest juz bardzo blisko do naruszenia prywatności,  czytanie SMS'ów, sprawdzanie połączeń i tego typu rzeczy. Nie ufamy sobie? Będzie wojna...

Zyskać zaufanie drugiej osoby jest łatwo, stracić je - jeszcze łatwiej. A jak to jest z odbudowaniem straconego zaufania, jak wygląda ta droga? No niestety jest ciężka do przebycia i bardzo wyboista..  W niektórych przypadkach potrzeba kilku dni, czasem kilku tygodni. W najgorszym przypadku nie odzyskuje się tego zaufania i niestety. Trzeba się rozstać.

Po raz kolejny przyszedł czas na przemyślenia, których nigdy nie potrafię do końca przeanalizować. Gdy siedzę sama w domu mam w głowie milion rzeczy, o których chciałabym mu powiedzieć. Gorzej jest w chwili bezpośrednie spotkania. Drżące nogi, ściśnięte gardło i piekące łzy w oczach. Zapominam o wszystkim. Odbiera mi mowę. Ty mimo to, że czasem jesteś zły, ostatnio dość często, to umiesz złapać mnie za rękę, szepnąć Ty wredny nygusie i pocałować mnie tak, że tracę grunt pod nogami..

Niedziela będzie dla nas ważnym dniem. Dniem, w którym może zawalić się cały mój świat .

Dniem sądu.

środa, 5 listopada 2014

#23

A mówili.. Nie chwal dnia przed zachodem słońca. No niestety, popełniłam ten błąd, że pochwaliłam te kilka miłych dni i się rozczarowałam. Wystarczyło kilka słów wypowiedzianych bez przemyślenia. I wszystko się posypało. Zbyt dużo milczenia, zbyt dużo przykrych słów i kilka zdań, które dały i mi i jemu do myślenia. Ponownie przyszedł czas, by przemyśleć wiele spraw. Ja nie chce myśleć. Ja jestem pewna swoich uczuć, chęci i możliwości. Wiem, że mam osobę, której ufam i za którą poszłabym na koniec świata. Ale czy to samo może powiedzieć on? Uśmiechnij się kochanie..  Nie. Nie mam ochoty. Serce bije szybciej, oczy zaczynają szczypać od napływających łez, ale odruchowo opieram głowę o Twój tors wdychając ostatni raz Twój zapach. Czuje, ze Tobie także szybciej bije serduszko, widzę, że jesteś smutny. I boli mnie to bardzo. Bo wiem, że ten smutek jest wywołany przeze mnie. Wiem, że sama zapracowałam na Twój smutek. I sama zapracowałam na te wszystkie słowa, które usłyszałam.

Mimo to mam nadzieje na lepsze jutro.. Mam Cię ciągle w myślach i w sercu. Zasnę ze łzami w oczach ale z uśmiechem na ustach, bo wiem, jak bardzo jesteś zakochany w tym wyjątkowym uśmiechu..

wtorek, 4 listopada 2014

#22

Pod ostatnim postem zadałam pewne pytanie. Czy aby na pewno jego czarujący uśmiech i hipnotyzujace spojrzenie to wszystko czego mi brakowało? Otóż nie. Jest jeszcze kilka rzeczy, których brakowało mi o wiele bardziej..

Obecność.
Dla jednej osoby to jest nic. Ktoś jest, bo jest. Z przyzwyczajenia,  "bo tak wypada". Ale dla mnie.. Jest to chyba najważniejsza rzecz jakiej mi brakuje po kłótniach czy nawet w dni, w które po prostu się nie widzimy. Jego obecność, sam fakt, że mam go obok, że mogę na niego patrzeć, że mogę się do niego przytulić czy też po prostu być blisko jest znaczący. Od roku walczymy o każdą chwilę, którą możemy spędzić razem. Ta walka z czasem jest ciężka, ale z racji tego, że w tym wszystkim jesteśmy razem pomaga nam przezwyciężyć te gorsze momenty.

Czułość.
Kolejna rzecz. Miłe słowa, odruchowe chwytanie za dłoń, splatanie palców, długie i czasem przenikliwe spojrzenia, które mówią wszystko czego usta nie potrafią przekazać. Z pozoru proste rzeczy, małe.. A ich brakuje. Gdy nadchodzi moment spotkania dotyk silnej dłoni jest wręcz elektryzujący. Czasem nie muszę usłyszeć pewnych słów z jego ust. Wystarczy, że na niego spojrzę, zajrzę w głąb jego cudownych oczu i widzę wszystko. Miłość, tęsknotę, oddanie..

Namiętność.
W każdym związku przychodzi moment, w którym dwoje ludzi podejmuje wspólną decyzję i najzwyczajniej w świecie idą razem do łóżka. Dla kogoś może to być wyłącznie zaspokojeniem swoich potrzeb. Dla kogoś innego jest to moment zbliżenia z ukochaną osobą, wręcz magiczna chwila. Wzajemne poznawanie ciał, okazywanie uczucia czy zaufania. Dla jednego będzie to chwila delikatna, czuła i romantyczna, trwająca wręcz bez końca. Dla drugiego będzie to uległość, pożądanie, a czasem i brutalność.

I właśnie tego wszystkiego mi brakuje. Ale wiem, że na to wszystko warto czekać. Niedługo to będzie nasza codzienność.

środa, 22 października 2014

#21

Przez ostatnie dwa miesiące bywało naprawdę różnie. Bywały chwile, które doprowadzały mnie do łez. Często były to łzy smutku, lecz nie brakowało też łez szczęścia. Przeżywamy swoje wzloty i upadki. Jesteśmy razem w tych złych i dobrych chwilach. Ale co występuje częściej? Kłótnie, kończące się wieloma złymi słowami i cichymi dniami czy wspólnie spędzone dni pełne śmiechu, radości, a także namiętności.

Kłótni było wiele. W pewnych chwilach uważałam, że zbyt wiele. Kilka razy brakowało mi sił i w momencie, w którym słyszałam  mam Cię dość stwierdzałam, że może lepiej będzie się rozstać.. Ciężkie chwile wiązały się z ciężkim decyzjami, których żadne z nas nie chciało podejmować. Ale naprawdę trudno jest starać się za dwoje. Trudno jest dbać o wszystko i o wszystkich wokół, bo przy tym często zapomina się o samym sobie. Wychodzi się z założenia, że gdy dwoje ludzi decyduje się na bycie razem musi liczyć się z tym, że każda osoba musi coś wnieść do tego związku, a nie tylko brać. Ciężko jest gdy osoby z pozoru zupełnie różniące się od siebie wiążą się i próbują stworzyć udany związek. Raz wychodzi im to raz lepiej, raz gorzej, ale się starają zrozumieć drugą osobę, jej zdania czy poglądy. I jakoś to jest. No właśnie. Jakoś. Ale co jest gdy mija kilka dni i przychodzi czas na spotkanie? Jak to wygląda?

To jest ta jaśniejsza strona medalu. Siedzę zniecierpliwiona na kanapie i w końcu pytam czy moglibyśmy się spotkać. Po kilku dniach uważam, że warto ze sobą na spokojnie porozmawiać, wyjaśnić kilka kwestii. Pytam ze smutkiem, bo przez te ciche dni potrafię sobie uświadomić jak bardzo mi na nim zależy, a co najważniejsze.. Jak bardzo mi go brakuje. Dostaje upragnioną  odpowiedz tak, jutro po Ciebie przyjadę. Cieszę się ogromnie i już nie mogę się doczekać tego  spotkania. Następnego dnia budzę się zmęczona, bez siły i chęci do robienia czegokolwiek. Biorę gorącą kąpiel, by jeszcze raz wszystko przemyśleć. Czy jest coś o czym chce mu powiedzieć? Z tej nostalgii wyrywa mnie dźwięk sms'a juz jadę po Ciebie królewno. Od razu się uśmiecham, dawno tak do mnie nie mówiłeś.. W pośpiechu wychodzę z wanny, ubieram się i maluje. Ostatnie spojrzenie w lustro juz dojeżdżam, wychodź. Schodzę szybko na dół, potykam się o własne nogi,  które są jak z waty.

Wpadam w jego ramiona jak mała dziewczynka, czas staje w miejscu, a poza nami nie istnieje nic. Podnoszę wzrok i dostrzegam szczęście w jego oczach. Silna dłoń chwytająca moją zimną rękę i jego uśmiech to wszystko czego mi brakowało.
Czy aby na pewno?

niedziela, 19 października 2014

#20

Przepraszam  wszystkich za tak długą nieobecność. Wynikły pewne problemy całkowicie niezależne ode mnie.  W najbliższym czasie pojawi się kilka postów, w których wyjaśnię co się działo przez ten długi czas. Tak w skrócie. Co u mnie? Żyje.  Raz bardziej szczęśliwa, raz mniej. Lecz nadal z Nim. 

Powiem wam krótko.. Potwornie teskniłam za pisaniem.
Wenus.

niedziela, 3 sierpnia 2014

#19

W życiu czasem bywa tak, że niezależnie od tego jak będziemy się starać, zawsze coś może pójść nie po naszej myśli. Czasem są to drobne potknięcia czy błędy, o których szybko zapominamy. Ale czasem.. Życie funduje nam rozłąkę, do której niekiedy dorzucamy swoje trzy grosze. Na początku patrzymy na to optymistycznie i budzimy się z przekonaniem, że to minie w jednej chwili, ten okres rozłąki to przecież moment. A potem z tego pozytywnego podejścia zbliżamy się ku wahaniom, smutku i tęsknocie.

Po pierwszym tygodniu dostrzegamy pewne nieprawidłowości, mniej rozmów, mniej uśmiechu, mniej miłych słów.. Ale jeszcze coś zostało w nas z optymisty i mówimy sobie, że to minie. Po drugim tygodniu jest gwałtowny spadek. Pojawia się smutek, często w towarzystwie gniewu i niekiedy agresywnego podejścia do innych. Po kolejnej kłótni dostrzegamy swoje błędy, ale czasem jest juz za późno na przeprosiny, na prośby czy nawet błagania. Ale wraz z kolejnymi dniami, wychodzi z nas ukryty wcześniej optymista, który gdzieś siedzi i mówi zobacz, będzie lepiej, tylko musisz w to uwierzyć. Zaczyna się odliczanie do spotkania, wspomnienie miłych chwil spędzonych razem..

I mimo to, że w trakcie rozłąki bywa naprawdę źle, oboje jesteśmy. Nieco zmęczeni, czasem źli lub zasmuceni. Mimo dzielącej nas odległości. Przeżywamy każda chwile, każde wzloty i upadki.

Razem.

sobota, 2 sierpnia 2014

#18

W drodze powrotnej mam przed oczami Jego twarz. Zasmuconą, rozgniewaną. A w głowie brzmi tylko jedno pytanie: czemu tak krótko? Tłumaczyłam i obiecywałam, że jutro zostane na dłużej, że się wreszcie nacieszymy swoją obecnością. A jak ja coś obiecuje, to zawsze dotrzymuje danego słowa.

Następnego dnia budzę się z uśmiechem na ustach, który szybko znika po spojrzeniu na zegarek. Tak mało czasu, a tyle musze zrobić przed wyjściem. Wszystko wykonane w pośpiechu. Śniadanie, kąpiel, sprzątnięcie mieszkania, makijaż. Dobra, można wychodzić. Ale zaraz, sms. Kochanie spóźnie się chwilę. Siadam na kanapie i powtarzam wczorajszy schemat. Przebieram nerwowo nogami, spoglądam na zegarek, bawię się zawieszką przy bransoletce.. Kolejny sms. Schodź na dół. Z ogromnym uśmiechem I nieco drżącymi nogami zbiegam na dół, wtulam się w Niego i słyszę cześć wredoto moja. Gryze się w język i myślę juz ja  Ci pokaże jaka ja potrafię być wredna..  Da się wyczuć, że między Nami jest lub było coś nie tak.. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to wszystko się zmieni w jednej chwili, gdy tylko wejdziemy do windy..

Przyspieszone oddechy, błądzące dłonie szukające tych najdelikatniejszych miejsc.. Z chwilą otwarcia windy wszystko się uspokaja, natomiast zostaje szybkie bicie serca i zaróżowione policzki. W mieszkaniu padam na łóżko, wtulam się w Jego poduszkę, która tak pięknie Nim pachnie.. Z chwilowego letargu wyrywa mnie Jego głos film czy muzyka?  Co wybierzesz będzie dobre. Słyszę pierwsze dźwięki mixu, który ostatnio mi pokazywał, kojąca muzyka rozbrzmiewająca w mieszkaniu. I Jego obecność, Jego dotyk, Jego zapach.. Ta drapieżność i zachłanność w Jego zachowaniu, szybkie zrzucenie zbędnej w tej chwili odzieży. Jest nas pełno, w całym mieszkaniu. Cieszymy się sobą na swój własny i dopieszczony (dosłownie) sposób.. Wiem, że to wszystko zostanie w mojej głowie na długo. Jęki, temperatura, która stale rosła, namiętność, czułość, uległość, pragnienie..

I jedno słowo. TĘSKNIŁEM..

czwartek, 31 lipca 2014

#17

Doczekałam się. Po dwóch naprawdę męczących tygodniach. Jutro kończę wcześniej, przyjedziesz? TAK TAK TAK TAK! Ciesze się jak małe dziecko, które właśnie dostało cukierka w nagrodę. Tyle, że zamiast cukierka otrzymałam Jego w czystej postaci.. Następnego dnia kręcę się po domu, nie mogę sobie znaleźć miejsca. Odliczam godziny, minuty do wyjścia, tuż przed nim uświadamiam sobie, że jeszcze chwila i go zobaczę, przytule, usłyszę. Nerwowo przebieram nogami.. Od godziny siedzę ubrana i gotowa do wyjścia.. Okej, można już wychodzić i tak będę tam jechać godzinę. W drodze wymieniamy kilka sms'ów . Siadam na ławce pod blokiem i czekam. To były najdłuższe dwa tygodnie w tym roku..

Podnoszę wzrok, który zatrzymuje się na Nim. Uśmiecha się, a ja próbuje się nie rozpłakać ze szczęścia. Podchodzę szybko, całuje Go, a czas staje w miejscu. Nie słyszę nic, oprócz swojego szaleńczo bijącego serca. Przyciska mnie do siebie i pierwsze słowa, który od niego słyszę to nie cześć, nie hej, tylko brzmiące przez kilka następnych minut kocham Cię. Nie chce Go puścić nawet na chwilę, bardzo się cieszę, że jest..  Po wejściu do mieszkania słyszę tylko witaj w moim hotelu.

Czas płynie, my cieszymy się swoją obecnością. Czasu jednak było za mało, ktoś nam go odebrał. Została ze mną myśl, że następnego dnia zobaczę Go znów. I będę Go mieć tylko dla siebie...

piątek, 25 lipca 2014

#16

Dwa tygodnie bez spotkania. Dwa tygodnie prawie bez rozmów. Były dobre i złe chwile. Na ostatnim spotkaniu spytałam wprost a co będzie jak nie przetrwamy tego miesiąca?  Ja jak zwykle zwątpiłam. Ale On nie. Zapewnił, że wytrzymamy, że damy radę.. A jak to wygląda w połowie?

Powinnam zacząć od rzeczy znaczącej, a mianowicie ten blog miał być moją tajemnicą i ucieczką. Zdecydowałam, że On zobaczy bloga w chwili gdy się rozstaniemy. Z racji tego, że wiele się zdarzyło między nami pokazałam mu całego bloga, w którym zawarłam wszystko to, co leżało mi na sercu. Liczyłam na to, że gdy On go przeczyta zrozumie, jak ja to widzę i jak czuje się po każdym spotkaniu czy rozmowie z Nim. Tak więc wiesz już o nim tylko szkoda, że nic mi nie powiedziałeś na jego temat.

Ten post był planowany na 9 lipca. Troszkę się to przeciągnęło.. Będzie on kontynuowany z racji tego, że jeszcze dużo musze powiedzieć.. Tylko pozostaje kwestia co dalej? Pisać? Czy warto?

środa, 2 lipca 2014

#15

Osiem miesięcy za Nami. Osiem miesięcy szczęścia, miłości, a także smutku, czasem rozpaczy i problemów. Ale nie ukrywam, jest lepiej. Dni ciszy minęły i póki co się z nami pożegnały. Mam nadzieje, że prędko nie wrócą.

Dziś poczułam się trochę jak na spotkaniu z Nim osiem miesięcy temu.. Szybki pocałunek, stanowcze złapanie za rękę i mocny uścisk oraz cichy szept Cześć złośliwości moje. I szybko do domu. A w domu. To samo co osiem miesięcy temu. Papierosy wypalone w oknie, wspólne szukanie filmu i te sprzeczki znów jakiś ckliwy romans? No nie tym razem. Dałam się wciągnąć do łóżka, ale nie po to, by dać się ponieść emocjom i chwili. Nie. Po to, by się wtulić w ukochanego mężczyznę, zaciągnąć się zapachem Jego perfum i z uśmiechem oglądać kolejny film, jeden z wielu..

Uczucie rozkwita na nowo. Wystarczyło poczekać, aż minie burza, a wyjdzie słońce.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

#14

Szybka pobudka, nerwowy oddech, ślad łez na policzkach, rozgrzane ciało. Sen, najpiękniejszy z wielu, sprawił, że chciałam zasnąć znów i juz nigdy się z niego nie budzić.. Pytanie: co mi się śniło nie jest tu do końca odpowiednie. Bardziej pasuje: kto mi się śnił.. Rozmarzenie i szeroki uśmiech będą mi towarzyszyć w dzisiejszym dniu mimo tak paskudnej pogody.. Może niektórzy się zdziwią, ale uczestnikiem i zarazem głównym bohaterem mojego snu nie był Mój Ukochany. Nie tym razem. W śnie pojawiła się osoba, za którą szaleje już parę ładnych lat.. Jest to ktoś zupełnie poza moim zasięgiem.. Ale jego obecność w śnie będę pamiętać jeszcze długo..

"niech to trwa, nigdy się nie kończy.. "

sobota, 28 czerwca 2014

#13

Dzień wolny. Od problemów.  Od życia. Od Niego. Od stresu. Od smutku. Odcinam się, by trochę odpocząć. Gdzieś w głębi serca czekam na to, aż wszystko się ułoży, że on sam dziś zatęskni i zadzwoni.. Tym razem on będzie musiał się postarać i pokazać, że mu zależy.

Ja dziś odpoczywam, relaksuje się, wyłączam ze spraw codziennych. A towarzyszyć mi będzie wyłącznie świeże powietrze oraz muzyka kojąca nerwy..

piątek, 27 czerwca 2014

#12

Czasem trzeba wyczuć, kiedy należy odpuścić. Czy nadszedł taki moment? Nie wiem. Jest bardzo ciężko, nie ukrywam, jest coraz gorzej. Dzisiejszy dzień mieliśmy spędzić razem. Wybrał znajomych.. Ale. Cofnijmy się do października 2013..

Dokładnie 22.10.2013r. Podczas spotkania z Nim, powiedziałam ważne słowa, których trzymam się do tej pory gdybym była z kimś takim jak Ty, nie mogłabym Cię ograniczać i nie chciałabym tego robić. I tak jest. Chcesz iść z kumplem na piwo? Proszę bardzo. Ale na miłość boską nie zniosę tego, że postawił mnie przed faktem dokonanym. Dzisiejszy dzień miał być po prostu Nasz. A tymczasem On udał się ze znajomymi na piwo, a ja zmarnowałam kolejne chusteczki...

Chce być lepszym człowiekiem, ale nie potrafię. On jest najlepszym człowiekiem dla mnie, tylko czasem o tym zapomina.. A na miejsce tego cudownego i zabawnego mężczyzny wchodzi po prostu człowiek skurwiel, który ostatnimi czasy zbyt często doprowadza mnie do łez. Bardzo bym chciała, by pokazał mi, że jednak mu zależy, że nie tylko ja się staram i dbam o Nasz związek.

Czy to początek końca? Miejmy nadzieje, że nie.. 

wtorek, 24 czerwca 2014

#11

Są takie chwile, gdy po prostu nie wiesz co robić. Są momenty, które przytłaczają Cię na tyle mocno, że brakuje Ci tchu. Wystarczy jedno złe słowo, wypowiedziane w nieodpowiednim momencie. I wszystko to, co daje Ci szczęście, obraca się w pył.

Z każdej strony słyszę dlaczego zawsze bierzesz wszystko na siebie, dlaczego  to  zawsze musi być Twoja wina.  Cóż. Jak to wytłumaczyć.. Mam takie przekonanie, że On nie robi nic złego. To ja zawsze znajdę coś, do czego się doczepię i z niczego wywołam niepotrzebną sprzeczkę, którą niestety ciężko złagodzić..

Nie mogę też powiedzieć, że On jest całkiem bez winy, zwłaszcza w ostatnich dniach. Ciężkie dni za nami, momentami nie wiedziałam już jak mam do Niego mówić, by cokolwiek zrozumiał. Dla Niego oczywiście jest wszystko dobrze, świetnie nam się układa.. A jest zupełnie inaczej. Przykre są momenty, gdy ukochana osoba odwraca się bez  konkretnego powodu, przestaje się odzywać. A Ty nie wiesz czy pisać, czy dzwonić, czy po prostu pojechać chociaż jest już druga w nocy, a Tobie kończą się chusteczki.

Efektem końcowym cichych dni są zużyte dwa opakowania chusteczek, poduszka przesiąknięta łzami oraz trzy nieprzespane noce. Kiedy wyjdzie słońce?

niedziela, 22 czerwca 2014

#10

Nerwowe wpisywanie kodu do mieszkania. Windą na górę. Pukam do drzwi zastanawiając się, czy po drodze nie ubrudziłam się pyszną drożdżówką z Chmielnej i czy się nie rozmazałam na tym deszczu. Słyszę przekręcany zamek w drzwiach, skrzypnięcie klamki. Nareszcie. Po dwóch tygodniach mam Go na dłużej. Bierze mnie na ręce, zamyka drzwi, a mnie przytula mocno do siebie. Szepcze mi do ucha Cześć Nygusie. Wtulam się w niego i już wiem, że dzisiejszy dzień będzie cudowny.

Zanosi mnie do pokoju i kładzie na łóżku a sam siada do komputera i wybiera film. Po chwili kładzie się obok tuląc mnie do siebie i gryząc. Wiem, że zaraz zacznie się ze mną droczyć, a ja nie będę pamiętać nawet tytułu filmu, który wybrał. Długo nie musze czekać, czuje Jego dłonie na sobie, delikatnie sunące po moich udach. Odciągając Go od niegrzecznych planów proszę żeby przyniósł nam coś do jedzenia. Troszkę zawiedziony wychodzi do kuchni nie wiedząc co zobaczy po powrocie do pokoju.

Po chwili wraca, a ja dostrzegam w Jego uśmiechu pożądanie i zaskoczenie. Nie spodziewał się, że zobaczy mnie w takim wydaniu. Odstawił talerz i rzucił się na mnie jak lew na niewinną i delikatną owieczkę. Kolejne części garderoby lądują na podłodze, coraz szybsze bicie Naszych serc i urywane oddechy. W przerwach między pocałunkami widzę Jego prawie czarne oczy. Widzę, że chce mi coś powiedzieć, ale z jego gardła wydobywają się ciche pomruki.

Dalej dzieje się wiele. Oddaje mu się cała. W pokoju jest gorąco, głośno i niegrzecznie. Rozkosz, namiętność, czasem brutalność, a potem dużo czułości.

wtorek, 17 czerwca 2014

#9

Jaka jest? Co lubi? Jak wygląda? Co robi? Jak żyje?

O 6.30 zaczyna swój dzień. Leży jeszcze przez 10 minut w łóżku, myśląc o tym, czy On już wstał. Najczęściej nie wyspana wstaje z łóżka i zamyka się w łazience. Bierze szybki prysznic, myśląc jak to jest kąpać się z Nim. Staje przed lustrem, łapie za kosmetyki, by pod nimi ukryć wszystkie nieprzespane i przepłakane noce. Swoje piękne brązowe oczy podkreśla ulubionym tuszem, usta pokrywa nową szminką, a policzki muska różem. Przez kolejne 15 minut szuka czegoś odpowiedniego, co zakryłoby to, czego ona w sobie nie lubi. Wychodząc z domu zakłada słuchawki i włącza playlistę z muzyką funky, bo tak jej się kojarzy z Nim, ze wspólnie spędzonymi chwilami. Przez cały dzień jest nieobecna, zamyślona. Czeka na chwilę, aż Go zobaczy, dotknie, poczuje perfumy, które dostał od niej na święta. W końcu dostaje krótkiego, lecz treściwego sms'a jestem na dole Królewno. Z uśmiechem na ustach zbiegam po schodach. Czuje silne dłonie na biodrach i ciepłe usta na swoich wargach. Rzucone w biegu jedziesz do mnie. Trzymając się za ręce, śmiejąc się przez całą drogę docieramy do mieszkania.

I jest Mój, a ja jestem Jego.

niedziela, 15 czerwca 2014

#8

Nie sądziłam, że wszystko się tak skomplikuje. Miało być lepiej, a jest jeszcze gorzej. Coraz mniej czasu, coraz większa tęsknota. Przelotne spotkania, bo Kochanie, musze jechać do pracy. Zawsze coś..

Ciężko jest tak funkcjonować. Nie zostało Nam zbyt wiele. Jedynie nocne rozmowy. Spotkań juz prawie nie ma, a jeśli już są to nie są dłuższe niż godzina, która upływa zaskakująco szybko.

To nie jest Jego wina, że tak jest. Głównie ja się przyczyniłam do takiego stanu rzeczy. Ciągle coś stoi Nam na drodze, ciągle ktoś chce coś między Nam zepsuć..  Ja często się poddaje i mówię, że nie dam rady tak żyć. A On? Zaciska zęby i idzie dalej. Chociaż czasami mam wrażenie, że beze mnie..

I pojawiła się rzecz najgorsza z możliwych.
Ultimatum. Wybór.

środa, 4 czerwca 2014

#7

Wstaje rano. Zła na cały świat. Dlaczego? Bo ktoś zrujnował nasze plany. Dość długo nie mieliśmy okazji by pobyć ze sobą dłużej niż dwie godziny. Tak się cieszyliśmy, że wreszcie powygłupiamy się, zrobimy pizzę i obejrzymy film popijając piwo. Ktoś mógłby powiedzieć "przecież weekend się jeszcze nie skończył" . No właśnie.

Po prawie całej nieprzespanej nocy, którą spędziłam na rozmawianiu z Nim o wszystkim wiem, że go zobaczę. Że zabierze mnie do siebie i będzie się znów cieszył jak mały chłopiec z tego, że ma mnie obok. Ta noc z pewnością pozostanie na dłużej w mojej pamięci. Czemu? Bo mnie zaskoczył, nie pierwszy raz, ale w wyjątkowy sposób.

Powoli przysypiam, widzę, że napisał chciałbym żebyś tu była.. Też tego chciałam, zwłaszcza w tamtej chwili. Po chwili dodał ogarniaj się i przyjeżdżaj. Nie obchodzi mnie to, że jest prawie trzecia w nocy.

W końcu się poddałam. Zasnęłam z uśmiechem na ustach, kurczowo trzymając telefon w dłoni z wiadomością od Niego przyjedź, proszę.

niedziela, 1 czerwca 2014

#6

Wracam. Po kilku dniach ogromnego stresu, przemęczona, chudsza o parę kilogramów, ale szczęśliwa, że nie doszło do tego, czego tak bardzo się baliśmy przez ostatni czas.

Są w życiu chwile, na które czeka się z ogromną niecierpliwością. A co jeśli taka chwila ma zdarzyć się o wiele wcześniej niż planowaliśmy? No trzeba sobie jakoś z tym poradzić. Nie można się zamartwiać, odwracać od innych i zamykać się gdzieś, gdzie nikt nie ma dostępu. Ja popełniłam ten błąd i zrobiłam najgorszą rzecz na świecie. Na jakiś czas odwróciłam się od Niego, mimo to, że On był przy mnie, wspierał mnie i podtrzymywał na duchu. Momentami go odpychałam, bałam się, że gdy dowiemy się jaki jest stan rzeczy to mnie zostawi.

Wydawało mi się, że ta sytuacja zniszczy Nasz związek. Że zaczniemy się kłócić znów o jakieś pierdoły. A jednak stało się inaczej. To wszystko zbliżyło Nas do siebie. Umocniła nas w tym, że nie chcemy żyć bez siebie. Uświadomiła Nam, że bez względu na sytuację w jakiej się znajdziemy to poradzimy sobie z nią, bo się kochamy, a co najważniejsze.. Jesteśmy razem.

Wiele nieprzespanych nocy, litry wylanych łez, tona zużytych chusteczek, bardzo dużo leków przeciwbólowych. To wszystko stało się moją codziennością. A czy są jakieś plusy? Oczywiście. Mimo to, że odwracałam się od Niego w chwilach gdy najbardziej go potrzebowałam, On był. On został. I obiecał, że będzie na zawsze.

środa, 21 maja 2014

#5

Miło jest powtarzać ten sam schemat z ukochaną osobą. Ktoś mógłby nazwać to rutyną, ja wolę to nazywać codziennością. Czymś, na co czekam z niecierpliwością, co jest dla mnie źródłem szczęścia.

Pamiętam ten dzień, jakby to miało miejsce wczoraj. Choć od tamtej pory minęło już kilka miesięcy, ja wciąż dobrze to pamiętam i mam nadzieje, że pamiętać będę. Umówiliśmy się standardowo w sobotę. Przyjadę po Ciebie Królewno. Godzina 12.00 wiadomość od Niego wychodź, jestem na dole. Szybsze bicie serca, spojrzenie w lustro. I widzę promienny uśmiech, błysk w oku. To wszystko przez Niego. Czuły pocałunek na powitanie, szybkie chwycenie dłoni. I juz wiem, że do końca dnia uśmiech pozostanie na naszych twarzach. Pospiesznie otwarte drzwi. Nawet nie zdążę zdjąć kurtki, a On już bierze mnie na ręce i zanosi do pokoju kładąc na łóżku. Mamy cały dzień dla siebie, wykorzystajmy go dobrze skarbie. Namiętne pocałunki przerywane tylko po to, by zrzucić w pośpiechu kolejną część garderoby. Nierówny i przyspieszony oddech, który drażni moją szyję. Silne dłonie podtrzymujące mnie jak najbliżej rozgrzanego torsu. Duszny i gorący dzień.

Szeptem wypowiedziane kocham Cię kochanie. Delikatny pocałunek I spokojny sen.

wtorek, 20 maja 2014

#4

Kilka tygodni po rozpoczęciu związku z Nim wielu naszych znajomych dowiedziało się o zaistniałym fakcie. Wiele razy usłyszałam masz szczęście, że masz takiego mężczyznę jak On. Owszem, mam szczęście I to właśnie On nim jest.

Gdy wszystko się układa, świat staje się piękny i nawet wkurzające emerytki w zatłoczonym autobusie tak nie drażnią. Ale co się dzieje gdy przychodzi czas pierwszej kłótni, która okazuje się małym kamyczkiem , który za jakiś czas poruszy całą lawinę? No juz niestety nie jest tak kolorowo. Pojawiają się pierwsze łzy wywołane przez Niego. Pojawiają się "ciche dni", które są najgorszymi z możliwych. Dla osób trzecich jesteśmy parą idealną. A nikt nie widzi tego, że było źle. Że oboje wypowiedzieliśmy wiele złych słów. Ktoś mógłby Nas tłumaczyć "kłótnia, daliście się ponieść emocjom" możliwe. Ale nie do takiego stopnia do jakiego potrafiliśmy dojść. Bywają gorsze dni to prawda. Co wtedy czuje? Ogromny ból. Przykrość. A co najgorsze - zwątpienie. Po każdej kłótni zadaje sobie pytanie co będzie dalej, dokąd Nas to zaprowadzi? Po mocniejszej wymianie zdań obawiam się, że któregoś dnia On nie wytrzyma. Ktoś spytał czemu on a nie Ty? Bo ja nie potrafiłabym go zostawić choćby zrobił mi najgorszą rzecz na świecie. A On jest osobą impulsywną, łatwo się denerwuje. Juz raz usłyszałam słowa, które dały mi do myślenia. I nie były to słowa przyjaciółki czy wewnętrznego ja. To były Jego słowa. Słowa, które zatrzymały czas i poruszyły ziemią. I przy okazji mną.

Ale co jest w tym wszystkim piękne? Tak jak po deszczu zawsze pojawi się słońce, tak po kłótni przyjdzie czas na cudowne pogodzenie.

niedziela, 18 maja 2014

#3

Nieprzespane noce, spędzone na długich rozmowach z Nim. Kolejne minuty, godziny, dni, miesiące spędzone razem. Ale jednak osobno. Momentami jestem sama. W takich chwilach wracam myślami do chwil spędzonych na wspólnych spacerach czy nawet do leniwych sobotnich wieczorów. Ale czy to wystarcza?  No nie do końca. Oprócz tych dobrych chwil w mojej głowie pojawia się pożegnanie po ostatnim spotkaniu.

No właśnie. Pożegnanie. Jak wygląda, skoro tak często pojawia się w moich myślach?  Wystarczy, że powiem "muszę iść"  i z tego zabawnego, pewnego siebie mężczyzny zmienia się w małego, bezbronnego chłopca, którego mama zostawia w przedszkolu. Spuszcza wzrok i markotnieje. Znika ten cudowny uśmiech, a na jego miejscu pojawia się smutny grymas. Przytula się do mnie na tyle mocno, że czuje perfumy, które dostał ode mnie. Z jego ust wydobywają się proste słowa, które ciężko przechodzą przez gardło "nie chce żebyś szła". Czuje napływające łzy w oczach, ale powstrzymuje je, bo wiem, że nie lubi jak płaczę. Odsuwa się ode mnie, a ja mogę znów spojrzeć w jego oczy. Opiera swoje czoło o moje i patrząc mi w oczy mówi, że mnie kocha. Odwracam się z ciężkim sercem i idę do domu, czując, że zaraz się rozpłaczę.  W momencie, gdy chwytam za klamkę czuje wibracje telefonu.. Wyciągam go z kieszeni i zerkam na ekran. Wchodząc do mieszkania uśmiecham się jak głupia tylko dlatego, że napisał.

I tak jest zawsze. Za każdym razem.
I oby tak było. Już na zawsze.

sobota, 17 maja 2014

#2

Pierwsze wspólne spacery, pierwsze przygotowane razem kolacje, pierwsze wieczory spędzone razem, pierwsze filmy obejrzane we dwoje.. Pierwsze pocałunki, pierwsze poważnie brzmiące słowa "zostań na zawsze"..

Poznawanie drugiej osoby to najpiękniejsza rzecz na świecie. Początkowo wiem tylko jak się nazywa. A z biegiem czasu dowiaduje się o Nim coraz więcej i więcej. Dostrzegam coraz więcej podobieństw, a także różnic między dwójką zakochanych. Po miesiącu wiem doskonale, że nie lubi pić herbaty, za to ja ją uwielbiam i moge pić litrami. Wiem, że lubi kwaśne żelki i sorbet cytrynowy, ale koniecznie z Zielonej Budki "bo tak kwaśno smakuje". Wiem, że gustujemy w podobnych kategoriach filmowych, chociaż Jemu ciężko oglądać te ckliwe romanse, które tak uwielbiam.

Z każdym następnym miesiącem wiem więcej i chce poznawać go wciąż na nowo. Każdego dnia potrafi mnie zaskoczyć nową wersją siebie.

Tym właśnie zaskakiwaniem sprawia, za zakochuje się w nim na nowo.

piątek, 16 maja 2014

#1

Koniec lipca 2010r.

Zaczęło się niewinnie. Krótkie spojrzenia, nieśmiałe uśmiechy gdzieś na ulicy czy korytarzu. Od słowa do słowa, przez wspólnych znajomych poznaliśmy się. Oczarowana jego brązowymi oczami i szerokim uśmiechem, który nieco zbyt rzadko się pokazywał. Od pierwszej chwili chciałam go bliżej poznać. Chciałam wiedzieć co lubi, czym się interesuje, a co najważniejsze.. Czy ma kogoś.  Mijały lata, krótkie związki i przypadkowe spotkania z Nim raz na siedem miesięcy. I ciągła niepewność. Czy on może coś czuje, czy miło wspomina spotkania..

Październik 2013r.

Pojawil się. Tym razem na dłużej niż kilka godzin. Wtargnął niczym burza w moje życie, wywrocił je do góry nogami. Powiedział, że tęsknił, że myślał, że kocha.

2 listopad 2013r.  Zostanie w mojej pamięci na długo.