poniedziałek, 27 kwietnia 2015

#48

Spokojna niedziela. Miło spędzony dzień w gronie rodziny. Co i raz za oknem popadał deszcz. A może by tak odciąć się od rodzinnej sielanki i udać się na spacer? Czemu nie.. Komu w drogę, temu słuchawki na uszy. Powoli spaceruje po jednej z warszawskich dzielnic. Podziwiam jak wszystko się zazieleniło po jednym deszczowym dniu. Uwielbiam na to wszystko patrzeć. Robi się coraz bardziej zielono, rano budzi mnie ćwierkanie ptaków, pogoda jest coraz piękniejsza. Chodzę, myślę, oglądam i nie wiem kiedy znajduje się pod jego drzwiami.. Nie jestem pewna tego, co mnie tam czeka. Może lepiej by było gdybym się odwróciła i poszła do siebie. Stoję przez chwile przed drzwiami i zastanawiam się, co będzie najlepszym wyborem.. W końcu podnoszę drżącą dłoń i naciskam dzwonek. Drzwi otwierają się po chwili. Moje serce bije coraz szybciej. Patrzę w jego oczy i nie widzę nic.. Zabolało..  Wpuszcza mnie do środka, całuje mnie w czoło i idzie do pokoju pytając o coś. Pytanie zbytnio do mnie nie dociera, jestem skupiona na tym, że jestem wciąż na dystans. Od kilku dni..  Za mną kilka ciężkich dni prawie bez kontaktu z nim. Mimo to, że takich sytuacji już było trochę i powinnam się przyzwyczaić do ich przebiegu, ja wciąż to przeżywam, za każdym razem bardziej. Wchodzę za nim do pokoju, siadam na łóżku, on siedzi przy komputerze. Nie mówi nic, nie patrzy na mnie, kompletnie nic. W głowie coś krzyczy "wyjdź, po co tu jesteś?!" A ja uparcie siedzę. Po chwili z zamyślenia wyrywa mnie jego zachrypnięty głos. Zapalisz ze mną? Bez słowa wstaje z łóżka. Biorę od niego papierosa, jednocześnie otwieramy okna, rozpalamy, zaciągamy się, wypuszczamy dym, patrząc w dół.

Siedzę znów na łóżku, on na krześle. Tym razem patrzy na mnie, a w jego oczach widzę troskę i złość. Po chwili czuje jego dłoń na karku, we włosach. Zaciska lekko palce na moich włosach i patrzy mi w oczy. Cholernie się o Ciebie martwiłem wiesz? Ja oddycham z ulgą, kiwam głową, bo nie umiem nic powiedzieć mając zaciśnięte gardło.. Wciąga mnie na swoje kolana i przytula tak mocno, że bolą mnie żebra.. Całuje mnie po chwili tak, jakby mnie nie widział rok. Odsuwa mnie od siebie. Chyba powinnaś mi coś powiedzieć. Szepcze przepraszam, lecz on kręci głową, że nie o to mu chodziło..  Myślę przez chwile, a z moich ust płynie potok słów. Że zrobiłam źle, że powinnam dać znać, gdzie jestem i co ze mną, żałuję, okropnie żałuję tego wszystkiego, w moich oczach pojawiają się łzy.. On to dostrzega i przyciska mnie do siebie. Nie umiałam uwierzyć w to, że taki mężczyzna jak on potrafi się o mnie martwić. A jednak. Był w stanie zrobić wszystko. Byle tylko mógł wiedzieć gdzie byłam..

Stoimy przy łóżku. Uśmiechamy się do siebie, znow przygryza wargę..  Oj niedobrze.. Zdecydowanym ruchem mnie obejmuje i rzuca mnie na łóżko, kładąc się po chwili na mnie. Całuje mnie, dotyka i drażni, szepcząc przy tym. Tak się ciesze, że jesteś, że nic Ci się nie stało.. Nagle wstaje. Patrzy na mnie, rozczochraną i rozłożoną na łóżku. Wypale i wynagrodze Ci te kilka dni ciszy.. Pojawia się ściskanie w brzuchu i dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Wrócił. Oboje wróciliśmy..

Czas staje w miejscu. Nic się nie liczy. Tylko bezpieczeństwo, które zapewniamy sobie wzajemnie oraz miłość, którą sobie okazujemy na różne sposoby. Nasze proste życie, które trwa coraz dłużej..

czwartek, 23 kwietnia 2015

#47

Trzask zapalniczki, mały płomyk, głęboki wdech, smak mięty i tytoniu, wydech, chmura dymu. Dla jednych nałóg, dla innych zwykła rzecz. Papieros. To od niego się zaczęły te wszystkie gierki. Chodź zapalimy.. Ile razy ja razy ja to słyszałam..  Ile razy cieszyłam się słysząc te słowa.. Ktoś mógłby spytać dlaczego się cieszysz, że pyta, czy zapalisz? Bo wiem co będzie dalej. To już nie jest tylko i wyłącznie zapalenie papierosa. To jest kilka minut śmiechu, z przerwami na kolejnego bucha, to kilka minut z jego ręką na moim biodrze, kilka minut obserwacji tego, jak się zaciąga, jak pracują mu mięśnie..  Niby nic, a jednak coś. Patrząc na niego, obserwując jego ruchy widzę to, co stanowi dla mnie wszystko. Widzę miłość mojego życia, za którą poszłabym w nieznane. Mimo wszystko. Nie ważne są kłótnie, sprzeczki czy nieporozumienia. Ważne jest to, że po tym jak upadniemy, łapiemy się za ręce i podnosimy się. Razem. Choćbyśmy nie wiem ile razy się kłócili, umiemy dojść do porozumienia. Potrzeba tylko trochę czasu. Wiadomo, że od razu po kłótni nie da się wszystkiego puścić bokiem. Emocje robią swoje i są w stanie doprowadzić do różnych sytuacji. Niepotrzebnie wypowiedzianych słów jest wiele. Każde z nich jest jak pocisk. Gdy dostaje się taką salwę strzałów, mamy prawo upaść. I w tej sytuacji mamy dwa wyjścia. Albo czekamy na pomoc drugiej osoby albo próbujemy się podnieść sami. I jedna i druga wiąże się z tym, że często nie da się od tak podnieść i zapomnieć o całej sytuacji. Małe zadry pozostają przez jakiś czas. Trzeba tylko umieć je załagodzić..

Szansa. Czym dla mnie jest? I czym. Ona jest dla nas? Wspomniałam o niej ostatnio, ale nie chciałam od razu o wszystkim pisać. Dla mnie szansa jest wybawieniem, jest tym owocem zakazanym, który tak bardzo chce mieć, a on wciąż jest poza moim zasięgiem. A dla nas? Podobnie. Ale ta szansa jest dla nas czymś w rodzaju testu, co do którego mamy pewność, że zaliczymy. Nie są to na szczęście złudne nadzieje. Pojawiła się szansa wyjechania za granicę. Na dłużej. Z czym wiąże się ten wyjazd? Na pewno z porzuceniem wszystkiego, co mamy tu, w Warszawie. Znajomi, miejsca, rodziny. Ale wiąże się także z tym, że wyjeżdżając tam zamieszkamy razem. Moglibyśmy sprawdzić sami siebie, jak odnajdujemy się w takim życiu. Gdzie jesteśmy tylko my i nasze cztery ściany.. Nareszcie byłoby tak jak chcemy. Wspólne poranki i noce, wspólnie przygotowywane posiłki, czekanie na niego w domu aż wróci z pracy. To jest ogromna szansa żeby wreszcie było między nami dobrze. Wiem jak to wygląda, jak spędzamy ze sobą czas codziennie. Nie ma kłótni, nawet drobnych sprzeczek. Jest tylko szczęście, śmiech, miłość i dużo zabawy.

Chciałabym żeby to wszystko wyszło. Żebym mogła się wreszcie cieszyć jego obecnością rano i wieczorem, przez czas dłuższy niż te kilka godzin. Potrzebuje biletu w jedną stronę. Do raju, w którym chcemy się ukryć.

wtorek, 14 kwietnia 2015

#46

Siedzę z telefonem w ręku.. Zerkam co jakiś czas na wyświetlacz. Ze słuchawek płynie deep house, uspokaja mnie, prawie jak on sam. Trochę się martwię. Oczywiście o niego. O siebie też, lecz on jest na pierwszym miejscu. Chce mu pomóc, wiem, że mu teraz ciężko, że mnie potrzebuje. Z jednej strony mnie chce, z drugiej strony nie umie przyjąć mojej pomocy, tej wyciągniętej ręki.. Kombinuje i myślę jak mu pomóc, jak to zrobić żeby go nie urazić, ale żeby jednak go uratować.. Pisze szybko sms'a drżącymi palcami. Telefon wysuwa się z moich dłoni, w ostatniej chwili go łapie. Kończę sms'a i wysyłam. Nic tylko czekać..  Znajduje sobie zajęcie, myślę o tym, co może nas spotkać za dwa miesiące. Myślę o tej szansie, o której teraz tylko wspominam. Zapala się mała dioda na ekranie telefonu. Kociaku zaspałem.. Uśmiecham się mimo to, ciesze się, że się odezwał i jest miły, uśmiechnięty, taki jak lubię. Chce żebym przyjechała i mu pomogła. Sukces! Wyciągnięta dłoń została schwytana, mocno. I chyba tak szybko nie zostanie wypuszczona..

Wchodzę do mieszkania, on przez całą drogę od przystanku do mieszkania nie puścił mojej dłoni nawet na chwilę. Uśmiecha się ciągle, zerka na mnie. Pytam, czy wszystko okej. Tak skarbie. Bierze mnie za rękę i prowadzi do pokoju. Sam kładzie się na łóżku i wyciąga ręce w moją stronę, jak mały niedźwiadek..  Z uśmiechem na ustach kładę się obok niego i wtulam się w jego objęcia, wdychając jego zapach, słuchając bicia jego serca. Leżymy tak przez jakiś czas, ale w końcu bierzemy się za pracę. Trzy godziny mijają jak kilka minut, mieliśmy tylko trzy przerwy, podczas których zdążyliśmy wypalić po papierosie.. Nareszcie, praca skończona. Zdolne bestie. Prowadzi mnie do kuchni, siadam na blacie, a on ogrzewa zupę. Kątem oka patrzy na mnie, widzę, że się uśmiecha, przygryza wargę. Coś kombinuje, na bank..  Staje między moimi nogami, przyciąga mnie do siebie i całuje mnie chwytając mocno za kucyk. Wydaje z siebie cichy jęk, ale nie daje się sprowokować. Tym razem nie może być tak łatwo.

Zapadł zmrok. W mieszkaniu panuje półmrok, oprócz przygaszonych świateł, nie świeci się nic. Leżę na kanapie, słucham muzyki płynącej w moim kierunku z radia i odprężam się. On stuka łyżką o miskę. Ja zamykam oczy i chyba zasypiam..  Budzę się w chwili, gdy ugina się pode mną kanapa. Nie ruszam się, nie otwieram oczu. Coś wysuwa się spod mojej głowy, po kilku sekundach czuje na sobie gruby i ciepły koc. Dobry duszek odchodzi i zaczyna zmywać, wyjątkowo nie robiąc przy tym dużo hałasu. Ponownie zamykam oczy i odpływam. Czuje, że coś obejmuje moje nogi, czuje coś na kolanie, poruszam się i otwieram oczy. Widzę miłość mojego życia, wpatrzoną we mnie. Cześć piekna. Zawstydzona chowam twarz pod koc, on zaś kładzie się na mnie, całuje mnie w czoło, nos i usta. Lekko się uśmiechając mówi spokojnie i cicho, że mnie kocha. Najmocniej na świecie. Proszę, żeby mnie przytulił. Moje serce szaleje. A ja ciesze się z tego, co jest.

I jesteśmy sobie razem. Długo. Przeżywamy kolejne dni. Razem. Planujemy tyle rzeczy. Razem. Wszystko, co dobre i złe. Robimy razem.

środa, 8 kwietnia 2015

#45

Troszkę ogłoszeń i kilka słów wyjaśnienia. Znów zrobiłam małą przerwę w publikowaniu. Jest to spowodowane głównie brakiem czasu, może i siły.. Jednak czas stanowi tu największy problem. Coraz więcej zajęć i obowiązków, a co za tym idzie coraz więcej stresu i nerwów. Kryje się z tym gdzieś w swoim małym świecie. Ale mimo wszystko codziennie myślę o tym, że chciałabym coś napisać, podzielić się z wami ostatnimi wydarzeniami. A trochę ich było. W najbliższym czasie postaram się nadrobić zaległości i przekazać wam trochę emocji. Głównie chyba pozytywnych, sami/same będziecie musieli/musiały to ocenić. Przez jakiś czas będzie tak to wyglądało, że posty będą pojawiały się rzadziej, ale postaram się żeby były dopracowane i stanowiły miłą lekturę, która nie jednemu z was umili dzień. Mam nadzieje, ze mimo przerw jesteście tu i zaglądacie co jakiś czas czy Wenus żyje.

Otóż ogłaszam wszem i wobec. Żyje i mam się dobrze. Jestem szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa.
Wenus.

niedziela, 5 kwietnia 2015

#44

Spokojny dzień. Kolejne zapisane kartki pojawiają się na moim biurku, podłodze, wszędzie..  Chciałabym to jakoś ogarnąć, ale chwilowo chyba nie umiem. Towarzyszy mi niezbyt dobry humor, kubek z herbatą i niecierpliwe oczekiwanie na jakiś znak od niego.. Kolejne minuty mijają, a ilość kartek wokół mnie nie maleje ani trochę, a wręcz rośnie.. A wiadomości od niego ciągle brak..  Ale, ale.. Zielona dioda? Cóż to..  Cześć kociaku.. Ktoś tu zaspał.. Ale cii, nie marudzimy. Przyjedź. Cóż. Ubieram się, wsiadam w rydwan i lecę. Jak zwykle. Po drodze pisze do niego z prośbą, żeby wyszedł po mnie. W słuchawkach rozbrzmiewają takty naszego mixu, pojawia się delikatny uśmiech, a wraz z nim zza paskudnych chmur wychodzi słońce. Podróż do niego staje się coraz przyjemniejsza mimo to, że dzień wcześniej trochę mnie wkurzył. Tak trochę bardzo..  Podróż dobiega końca, rozglądam się, ale nigdzie go nie widzę. Zawiedziona ruszam w stronę mieszkania, wyłączam muzykę, a w chwili gdy podnoszę wzrok wpadam na niego. W jego objęcia. Delikatnie muska moje usta. Cześć wredoto.. Standard.. Splata swoje palce z moimi i zabiera mnie tam, gdzie czuje się całkowicie bezpieczna i szczęśliwa. Bez względu na wszystko.

Kładę się na łóżku, nos wtulam w jego pościel i momentalnie czuje najwspanialszy zapach na świecie. Jego zapach. Patrzy na mnie, śmieje się. Mnie jednak nie opuściła złość od wczoraj. Jeszcze jej trochę we mnie zostało..  Próbuje mnie jakoś ugłaskać, łaskocze mnie, ja jednak nie reaguje. A w zasadzie idealnie to w sobie ukrywam.. On wychodzi z pokoju, ja wykorzystuje sytuację, wstaje z łóżka, podchodzę do okna i zapalam papierosa, próbując odgonić wczorajszą złość.. Słyszę jak wchodzi do pokoju, siada jednak przy biurku, do mnie się nie zbliża. Dopalam papierosa, odwracam się, całuje go w kark i kładę się na łóżku. On zaś wstaje i podchodzi do okna z papierosem w ustach.. Nie wiem o co chodzi, próbujemy chyba się dogadać bez słów, ale nawet to nam nie wychodzi.. Kładę się na boku, jego obecność próbuje zignorować. Po chwili czuje uginające się łóżko i jego ciało tuż za moim. Całuje mnie w szyję i obejmuje..  Potrzebowałam tego strasznie. Kociaku, odwróć się do mnie. Szybko się przekręcam, całuje go w usta i wtulam nos w jego szyję.. Po chwili leżę już objęta jego ramionami, oglądając fantastyczny film. On co jakiś czas niby przypadkiem całuje mnie za uchem lub delikatnie muska moją szyję językiem. Wie dobrze, jak bardzo mnie to drażni. A mimo to robi to dalej, ignorując reakcje mojego organizmu. Próbuje wytrzymać te jego gierki, ale z każdą kolejną minutą jest coraz trudniej. Chodź, zapalimy. Wstaje szybko z łóżka i dostaje klapsa. Nie zwracam na to uwagi i podchodzę do okna, opieram się o parapet i znów dostaje klapsa, mocniej.. Prostuje się i patrze na niego, a on się uśmiecha najpiękniej na świecie i rozpala papierosa. Nie mija kilka minut jak staje za mną, obejmuje mnie jedną ręką w pasie, a drugą klepie mnie w pupę.. Znów się zaczyna. Przyciska mnie do siebie, pode mną uginają się nogi,ale próbuje ukryć przed nim to, że jednak nie działają na mnie jego triki.. Dlaczego chce okłamywać samą siebie? Odwracam się do niego, całuje go w usta, a on przyciąga mnie do siebie i zabiera ode mnie całą złość i smutek. Wszystko odchodzi, zostajemy tylko my we dwoje. Przytuleni na łóżku jak na pierwszej randce.. Znów się śmiejemy z głupot, znów cieszymy się swoją obecnością, znów się kochamy..  Perwersja odeszła gdzieś na drugi plan, a na jej miejsce wskoczyła czułość i szczęście.

Prawdziwym szczęściem był jeden jedyny moment, który sprawił, że w ogóle nie chciałam od niego odchodzić... Jesteś dla mnie wszystkim królewno.. W moich oczach pojawiły się łzy, a w sercu tak wiele miłości do tego łobuza. Wszystko obudziło się na nowo. To chyba wiosna panie sierżancie..

piątek, 3 kwietnia 2015

#43

Kochanie, mogłabyś przyjechać do mnie? Bez zastanowienia, tuż po zajęciach, wsiadam w tramwaj i jadę do niego. Nie powiedział dokładnie o co chodzi. Po drodze zapalam papierosa, pochłaniam buch za buchem, myśląc, co się stało. Szybko wpisuje kod do mieszkania, wsiadam do windy i z szybko bijącym sercem wjeżdżam na górę. Otwiera mi drzwi, wciąga mnie do środka i przytula mocno do siebie. Zaskoczona pytam co się stało. Nic, po prostu chciałem żebyś przyjechała. Wtulam się w niego, wdycham jego zapach, który jest najpiękniejszy na świecie. Ciesze się tym, że jest tutaj i tym, że ja jestem tu z nim. Prowadzi mnie do kuchni, głodna? Zawsze..  Siadam na blacie i patrze jak robi dla nas obiad. Dostrzegam jak zaciska zęby, a przy tym podkreśla się jego szczęka..  Wiercę się na blacie, uśmiecham się patrząc na niego. Spogląda kątem oka na mnie, odkłada łyżkę i podchodzi do mnie. Uśmiecha się nieziemsko i staje między moimi nogami, opierając swoje ręce na moich biodrach. Przysuwa się do mnie powoli, jednocześnie przyciągając mnie do siebie. Gryzie mnie w dolną wargę, uśmiecha się i wraca do kuchenki..  Schodze z blatu, klepie go w tyłek i szybko się odsuwam, żeby nie zarobić klapsa od niego.

Siadam na krześle, a on stawia przede mną talerz z jedzeniem. Jemy w ciszy oglądając rozgrywkę snookera. On oczywiście zjada szybciej ode mnie, podchodzi do mnie, gryzie mnie w szyję. Zapalisz ze mną kociaku? Zawsze..  Palimy spokojnie w dalszym ciągu obserwując snookera. To zagranie było niezłe, do tej pory nie wiem jak trafił do tej kieszeni.. Tymczasem on staje za mną, obejmuje mnie w pasie i całuje w szyję, wciągając zapach moich nowych perfum. Klepie mnie mocno w pupę, odwracam się żeby mu coś powiedzieć, ale niestety nie zdążyłam. Całuje mnie mocno i przyciska do siebie. Lekko go odpycham, mijam go i idę w kierunku kanapy. On klepie mnie znów w pupę i tym zaczyna wojnę..  Ganiamy się po pokoju, w końcu on podnosi krzesło i kieruje je w moim kierunku. Oboje śmiejemy się jak dzieci, a z krzesła odpada siedzenie.. Oboje zamieramy w bezruchu. Ja pierwsza nie wytrzymuje i wybucham śmiechem. Wraz z siedzeniem wypadła moneta. Podnoszę ją z ziemi, podchodzę do ukochanego i kładę mu ją na dłoni mówiąc masz, tylko nie przepierdol na głupoty. Oboje się śmiejemy, znów dostaje klapsa i delikatny pocałunek w nos. Cudownie nam razem. Mimo wszystko.

Czas ucieka, czas wracać.. Staje przed lustrem, schylam się po buty, a on wykorzystuje sytuację i daje mi klapsa. Tak, znowu... Momentalnie się prostuje, a on łapie mnie za biodra i mocno do siebie przyciska. Oboje w tej samej chwili przygryzamy wargę i podnosimy tą samą brew do góry. Czuje, że mu się to podoba. I to bardzo. Zagrania moje włosy do tyłu, łapie je i ciągnie w dół..  Drugą ręką wciąż mnie przyciska do siebie. W głowie pojawia się myśl, że tak bardzo chce z niego zerwać ubranie.. Co z tego, że oboje jesteśmy spóźnieni. On nie ma zamiaru przerywać tych zabaw. Ja tym bardziej.. Wciąż trzyma mnie za włosy, popycha mnie lekko do przodu tak, że opieram się o szafkę i patrze prosto w swoje odbicie w lustrze. On klepie mnie w pupę i ociera się o nią. Po chwili pociąga mnie do góry, odwraca przodem do siebie i całuje mnie w nos. Chyba już musimy iść.. Zawiedziona zakładam buty i kurtkę i wychodzę z mieszkania. Wchodzimy do windy trzymając się za ręce. Gdy tylko drzwi się za nami zamykają on przyciska mnie do ściany, napiera na mnie biodrami i całuje bardzo mocno i zachłannie.. 

To tylko kilka sekund jazdy w dół, a ja chcę, by te sekundy trwały w nieskończoność. Ciesze się z tego, ze jest obok. Z przyjemnością stoję z nim, trzymając jego dłoń, wiedząc,ze jest tylko mój.