wtorek, 12 maja 2015

#49

Siedzę pod siłownią, czekam na przyjaciółkę, pale papierosa. Myślę o tym, że za chwilę będę wylewać z siebie siódme poty tylko dla tego, że chce lepiej wyglądać. Patrzę na smugę, jaką zostawił po sobie samolot, uśmiecham się widząc ten błękit nieba, na który tak długo czekałam. Gaszę papierosa, wstaje i zaczynam chodzić w kółko. Po chwili czuje wibracje telefonu, a któż to dzwoni.. Mój kochany. Odbieram szczerząc się od ucha do ucha. Gdzie jesteś skarbie? Niepewnym głosem tłumacze, ledwo kończę zdanie i już słyszę a okej, no to pa. Nie wiem o co chodzi, jak na to zareagować, co to było do cholery? Odwracam się i widzę go, uśmiechniętego od ucha do ucha. Podchodzi szybko, całuje mnie w usta i od tej chwili oboje nie przestajemy się uśmiechać nawet na sekundę. Ciesze się, że jest, że zrobił mi taką niespodziankę. Miło go znów widzieć. Podchodzi do nas moja przyjaciółka, wita się z nami, dosłownie chwile rozmawiamy. Rzucam w jego kierunku kąśliwą uwagę, a on nie zwracając uwagi na to co jest dookoła nas chwyta mnie mocno za kucyk i ciągnie lekko do tyłu szepcząc tuż przy moim uchu, czy aby wiem co mówię.. Uginają się pode mną kolana, szybko całuje go na pożegnanie i uciekam z przyjaciółką na zajęcia. Przez cały czas pobytu na siłowni myślę o nim i nie przestaje się uśmiechać, chociaż z minuty na minutę moje mięśnie są coraz bardziej zmęczone, a stawy zaczynają odmawiać dalszej współpracy..  Mimo to z uśmiechem wskakuje na bieżnie, a w głowie i tak siedzi on.

I to jest jedna z takich prostych rzeczy, która mnie spotyka. Ostatnio coraz częściej. Nauczyliśmy się siebie? Tak. I jest lepiej. O wiele lepiej.

Przepraszam za długą nieobecność, ostatnio miałam bardzo dużo pracy, postaram się wszystko nadrobić w najbliższym czasie. Dajcie mi znać, że wciąż zaglądacie do mnie i sprawdzacie, czy Wenus żyje.