niedziela, 11 września 2016

#67

Czasami w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment kiedy czuje się osamotniony. Nagle pojawia się kilka problemów, które są ciężkie do zniesienia w pojedynkę. Z pozoru głupota jaką może być nuda, wolny dzień do zagospodarowania staje się powodem sporu, kością niezgody. Znam niewiele osób, które lubią być same. Większość z nas potrzebuje rozmowy, wyjścia na kawę, prostego pytania co dziś robisz, może gdzieś wyskoczymy? Niby proste pytanie, a w rzeczywistości nie ma komu go zadać. Człowiek zaczyna być traktowany jak powietrze przez najbliższych. Przyjaciele zaczynają się zamykać w swoich sprawach. Studia, praca, związek. To pochłania większość ich czasu, mimo młodego wieku są ogromnie zapracowani, brak im czasu nawet na krótką rozmowę telefoniczną. Prowadzi to nieuchronnie do oddalania, do zatracenia bliskich relacji. Jednostronne zainteresowanie i chęci na niewiele się zdaje jeśli od drugiej osoby się to odbija i pozostaje bez odpowiedzi. Przychodzi taki dzień, że już nie ma do kogo się zwrócić, nie ma do kogo zadzwonić, nie ma z kim się spotkać. Wszyscy są tak pochłonięci swoimi sprawami. A bo wiesz, mam trening. A bo wiesz już jestem umówiona na wieczór. Mam dziś dużo pracy. Wiesz, on przyjeżdża na weekend, muszę się przygotować. Co z tego, że przyjeżdża za dwa dni, a przyjaciółka już panikuje jakby był królową angielską. Co z tego, że jest weekend, a praca naprawdę nie ucieknie i można sobie pozwolić na dwie godziny przerwy w tym ciągłym biegu. Wyjazdy, spotkania, inni znajomi, a w tym całym pędzie zapominamy o osobach ważniejszych niż cała reszta. Przekonałam się nie raz, że dając komuś ramię do wypłakania, ucho do wygadania, serce do zrozumienia i pomocy trzeba być ostrożnym. Niektórzy lubią to wszystko wziąć i pieprznąć w kąt. Są tylko wtedy gdy sami potrzebują pomocy, kiedy są w sytuacji dla nich "krytycznej" . Lecz w chwili gdy my potrzebujemy tego ciepła, zrozumienia i odrobiny pomocy co zastajemy? Pustkę. Nagle nie ma nikogo. Nagle każdy ma swoje milion spraw, które wymagają natychmiastowego rozwiązania. Z biegiem czasu strony się zmieniają i znów znajdzie się dobrą dusza, która zrozumie, pomoże, poratuje kawą i ramieniem. Po jakimś czasie kolejna zmiana. Ale jest haczyk. Jeśli samemu nie zaczniemy działać, nie pozbędziemy się tego co nas niszczy, towarzystwa, które zamiast utrzymywać nas na powierzchni, wpycha nas na dno. Znajdź w sobie siłę, by sprzeciwić się w chwili gdy ktoś docenia Cię tylko od święta. Znajdź ludzi, którzy będą w stanie znaleźć dla Ciebie czas. Zajrzyj w głąb siebie, pomyśl czego potrzebujesz od drugiego człowieka i czy w ogóle go potrzebujesz.

W odpowiednim momencie pojawi się ktoś, kto spojrzy Ci głęboko w oczy, potrząśnie Tobą i sprawi, że uwierzysz w siebie. Pokochasz siebie. I zaczniesz żyć tak jak należy. Bez ograniczeń. Szczęśliwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz