wtorek, 21 lutego 2017

#68

Weekend. Jeden z nielicznych spędzonych od początku do końca razem. Czas, gdzie jesteśmy tylko my. Wtedy nie ma miejsca na smutek, złość czy jakiekolwiek inne negatywne emocje. Jest radość. Jest szczęście, które widzisz w tych ciemnych oczach zanim zaśniesz i tuż po tym jak otwierasz oczy rano o 12. Te poranki, które mogłyby się nie kończyć, wspólne przygotowanie posiłków, wspólne zakupy, wzajemna pomoc w najprostszych rzeczach, ale jakże istotna i przyjemna. Te papierosy wypalone w kuchni i w łóżku. Podniesiona brew i ten szczególny uśmiech. Sekunda i już wiesz co Cię czeka. Wiesz, że zaraz będziesz pod ścianą, dosłownie i w przenośni. Wiesz, że nie uciekniesz. Wiesz, że jedyne co możesz zrobić to się poddać, bo każda próba sprzeciwu może być nieprzyzwoicie przyjemna. Masz ten swój zakazany owoc na wyciągnięcie ręki, a i tak siedzisz i patrzysz jak szuka filmu, który macie obejrzeć. Jak delikatnie zaciska zęby. Jak gryzie skórki wokół paznokci mimo to, że co chwilę ganisz go za to. Możesz to zrobić milion razy. A on i tak spojrzy na Ciebie z rozbrajającym uśmiechem, wystawi język jak mały chłopiec, a Ty nie będziesz w stanie się złościć. Wręcz mimowolnie się zawstydzisz, spróbujesz się schować, ale on znajdzie Cię wszędzie. Nie pokazuje tego, ale oboje o tym wiecie. Jedno za drugim stoi murem. Jedno za drugie wskoczy w ogień. Jedno broni drugiego. Taki nasz prywatny, mały gang.

W tej chwili, gdy leżę w pustym łóżku tęsknię. Dopiero był. Dopiero spychał z łóżka i kradł kołdrę. Tulił mocno przed snem i całował w czoło po przebudzeniu. Zaciskał palce na udzie i gryzł w ramię. Sprawdzał czy wszystko w porządku i dbał. Rozmawiał w nocy i milczał relaksując się. Dokarmiał i pilnował. Donosił kolejne kubki herbaty, wciskał na siłę żelki, ale zjadał ananasowe, bo wie, że nie lubię. Dolewał wina i masował plecy kiedy wracałam zmęczona z pracy. Całował po karku jednocześnie jeżdżąc palcami po biodrze. Zrozumienie. Tylko to widzę czytając to po raz kolejny.

Postanowiłam, że zrobię dla nas kolację, wyjątkową, z winem i muzyką w tle. Chciałam się postarać, mając nadzieję, że wszystko wyjdzie perfekcyjnie. Po wspólnych zakupach, przekomarzaniu się przy kasie i walce kto ma pchać wózek a kto nie. Ciekawe czy tak chętnie będziesz pchał w przyszłości wózek z dzieckiem! Pff nie! Śmiejąc się w głos ściągamy na siebie wzrok innych ludzi. Patrzą na nas jak na dziwaków, a my stoimy na środku sklepu patrząc się na siebie. Przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło mała wariatka. Wracamy do domu trzymając się za ręce, grzeje mu dłonie. Zaczynam szykować kolacje, biorę nóż, deskę i działam. W pewnym momencie on słyszy mój pisk a ja odsuwam się szybko od blatu. Pyta co się stało, a ja pokazuje mu zakrwawioną rękę. Pierdółko.. Wkłada moją rękę pod wodę, owija papierem i sam kończy krojenie warzyw. Patrzę na niego jak ze skupieniem i dokładnością je kroi. Widzę jak napinają mu się mięśnie szczęki. To głód. Czuje zapach szykowanej kolacji, z niecierpliwością czekamy na moment wyciągnięcia posiłku z piekarnika i nałożenia go na talerze. Wtula się we mnie, popija wino, jest. Po prostu przy mnie jest. Ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele czasu dla siebie. Egzaminy, nauka do nich oraz praca pochłonęła większość wolnego czasu. Nadrabiamy w jeden dzień. Chcemy spędzić razem jak najwięcej czasu. Korzystamy, śmiejemy się, ucinamy sobie drzemki, oglądamy głupie filmy.

Kiedyś spytano mnie o definicję szczęścia. Nie umiałam odpowiedzieć, a w tej chwili już potrafię. Moją definicją jest on, śpiący, wtulony we mnie, cicho pochrapujący w środku nocy. Życzę każdemu tego szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz