niedziela, 18 maja 2014

#3

Nieprzespane noce, spędzone na długich rozmowach z Nim. Kolejne minuty, godziny, dni, miesiące spędzone razem. Ale jednak osobno. Momentami jestem sama. W takich chwilach wracam myślami do chwil spędzonych na wspólnych spacerach czy nawet do leniwych sobotnich wieczorów. Ale czy to wystarcza?  No nie do końca. Oprócz tych dobrych chwil w mojej głowie pojawia się pożegnanie po ostatnim spotkaniu.

No właśnie. Pożegnanie. Jak wygląda, skoro tak często pojawia się w moich myślach?  Wystarczy, że powiem "muszę iść"  i z tego zabawnego, pewnego siebie mężczyzny zmienia się w małego, bezbronnego chłopca, którego mama zostawia w przedszkolu. Spuszcza wzrok i markotnieje. Znika ten cudowny uśmiech, a na jego miejscu pojawia się smutny grymas. Przytula się do mnie na tyle mocno, że czuje perfumy, które dostał ode mnie. Z jego ust wydobywają się proste słowa, które ciężko przechodzą przez gardło "nie chce żebyś szła". Czuje napływające łzy w oczach, ale powstrzymuje je, bo wiem, że nie lubi jak płaczę. Odsuwa się ode mnie, a ja mogę znów spojrzeć w jego oczy. Opiera swoje czoło o moje i patrząc mi w oczy mówi, że mnie kocha. Odwracam się z ciężkim sercem i idę do domu, czując, że zaraz się rozpłaczę.  W momencie, gdy chwytam za klamkę czuje wibracje telefonu.. Wyciągam go z kieszeni i zerkam na ekran. Wchodząc do mieszkania uśmiecham się jak głupia tylko dlatego, że napisał.

I tak jest zawsze. Za każdym razem.
I oby tak było. Już na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz