środa, 10 czerwca 2015

#51

Ostatnio moją uwagę przykuła pewna piosenka. A dokładniej słowa jej refrenu, które weszły mi wręcz w krew. Piosenka rozbrzmiewa juz kolejny dzień w słuchawkach, w każdym pokoju, do którego tylko wchodzę, towarzyszy mi w każdej chwili, nieprzerwanie, w myślach i głęboko w sercu. Ta piosenka zaczepiła się o drzazgę, która jest gdzieś we mnie. Jest to nowa drzazga, wcześniej jej nie było. Jest póki co mała, ale z każdym kolejnym dniem wbija się głębiej i zadaje coraz większy ból. Nie wiem jak ten ból załagodzić. Próbowałam zajadać, poszło to tylko na moją niekorzyść...  Próbowałam ignorować, w efekcie końcowym myślałam o tym coraz więcej, analizowałam każdy dzień, każdą rozmowę, szukałam swojego błędu czy potknięcia. Na marne. To nie moja wina. Jak to kiedyś usłyszałam jesteś dla niego aniołem i nie waż się nigdy pomyśleć, że jest inaczej. Owszem, jestem jego aniołem, dbam o niego jak nikt inny na tym popierdolonym świecie (wybaczcie wulgaryzm, nawet Wenus klnie czasem) i robie wszystko żeby tylko nam było dobrze. Nie tylko jemu, ale nam, razem. No okej, jest wszystko super, kolejny dzień już słyszę dziewczyno, czego Ty się doszukujesz, przecież wszystko jest między wami okej, nie marudz. No pewnie. Lepiej zamknąć oczy, okna i drzwi. Wyłączyć myślenie, telefon oraz fejsa. Bo to wszystko ściąga uwagę na problem, którego nie ma.

Ciężko jest funkcjonować normalnie i udawać, że wszystko jest w porządku, gdy druga osoba zamyka się właśnie na cztery spusty, a nasze klucze nie pasują do żadnego z zamków, nie umiemy się dostać. Kopiemy, walimy, szarpiemy. Po raz kolejny..  Na marne. I po jakimś czasie pojawia się myśl, która może jest ratunkiem? Zrób to samo. Chociaż raz. Nie przejmuj się, nie interesuj, odetnij się i zajmij tylko sobą. Posłuchałam się Ciebie, ciągle staram się tak robić. Ruszyłam z miejsca i zrobiłam kilka kroków. Pierwszym była wizyta w salonie, w celu zadbania o paznokcie, twarz i ciało. Kolejnym - zakupy. To, co każda kobieta uwielbia bez względu na humor, godzinę czy porę roku. I co, tylko tyle? Dwa małe kroczki, które nie doprowadziły mnie do niczego konkretnego? No niestety, brak dziś weny do działania. Wena obejmuje dziś tylko część odpowiedzialną za twórczość. Koniec. Czas na gorącą kąpiel. Koniecznie w towarzystwie muzyki i świec. Relaks mnie uspokaja i wycisza, powoli przestaje o nim myśleć. Słyszę pierwsze nuty naszej playlisty. Otwieram oczy, które momentalnie zapełniają się łzami. Opieram głowę o ścianę, chce by tu był. By siedział ze mną, tulił mnie i dotykał. By patrzył na mnie z podziwem i by mówił, że tęsknił, że kocha..

Na początku wspomniałam o słowach piosenki. One dziś będą zakończeniem,a wy macie zadanie domowe. Wyciągnijcie z tych prostych słów wnioski.

Związek to pracochłonne ognisko, zawiłość, w której chce się być blisko, ale miłość, choć przepali wszystko, niepielęgnowana zamienia się w popiół.

Drodzy, nie pisze tych słów, dlatego żeby pokazać wam, że jest źle. Nie, jest dobrze, jest to chwila przemyśleń dla wielu z was, te słowa nie dotyczą bezpośrednio mnie, przynajmniej nie wszystkie. Chciałam podziękować pewnej ptaszynie, która często mi uświadamia co jest dobre, a co złe. Jesteś najlepsza.
Wenus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz