piątek, 3 lipca 2015

#52

Ja niedługo wychodzę. No tak, wychodzi. Sam. Informuje mnie jak zwykle kilka minut przed wyjściem, wręcz w biegu mówi o tym gdzie i z kim idzie. Kończy swoją wypowiedź krótkim nie wiem kiedy wrócę. W tej samej chwili dociera do mnie, że czeka mnie dziś długa noc, podczas której z pewnością przeczytam długą książkę i przesłucham mnóstwo piosenek. Wielokrotnie zastanawiało mnie to, dlaczego jego koledzy potrafią na takie spontaniczne wyjścia z kolegami potrafią zabierać swoje dziewczyny. Nie chodzi tu o każde spotkanie, które organizują. Ale od czasu do czasu na typowym męskim spotkaniu pojawia się dziewczyna jednego z panów. Nie wiadomo po co i z jakiej racji. Może po prostu jej mężczyzna chce mieć ją blisko.  Może dlatego, że jej się nie wstydzi i wie, że może się z nią pokazać w każdym towarzystwie. Za każdym razem dziwią mnie takie sytuacje, gdy dziewczyna ląduje na męskim spotkaniu przy boku swojego mężczyzny. Ktoś mógłby spytać dlaczego Cię to dziwi. Może dlatego, że sama nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam? Nigdy nie zostałam zaproszona na jakieś spotkanie z jego znajomymi. Za każdym razem szedł sam, nawet nie pytał czy miałabym ochotę wybrać się gdzieś z nim. Czasami chciałabym powiedzieć ej, ja też tu jestem, może pójdziemy razem? Ale jednak nie chce się wpierdalać pomiędzy wódkę a zakąskę. Byłabym niczym piąte koło u wozu. Wole siedzieć gdzieś cicho z tyłu, nie wychylając się i grzecznie przytakując gdy on wychodzi prawie bez słowa. Nie pozostaje mi wtedy nic innego jak się go posłuchać. Masz się zająć sobą. Taa jest....  Zadziwiające jest też to, że prawie za każdym razem gdy nadchodzi czas wyjścia z kolegami jest niezwykle zadowolony i podekscytowany. Nie zrozumcie mnie źle, ja go nie chce ograniczać i tego nie robię, niech lata z kolegami. Ale niech przy tym nie zapomina o mnie. O tym, że ktoś siedzi całą noc i myśli o tym czy wrócił bezpiecznie do domu. O tym, że ktoś czeka na niego. Mogłabym tak wymieniać dalej. Ale nie chce. To trochę boli.

Dziwnym zjawiskiem jest to, że gdy dziewczyna wychodzi z koleżankami już jest podejrzewana o najgorsze. To kobiety zawsze po takich wieczornych wypadach wracają pijane, ledwo trzymające się na nogach...  No dobra, może czasem. A panowie? No tak, oni wracają następnego dnia nad ranem w opłakanym stanie, niczym zbite psy wyją pod drzwiami, a gdy już ich się wypuści to wyją dalej tylko po to, żeby ich wpuścić do łóżka, podrapać po plecach i utulić chodzącą gorzelnie do snu. Niektóre kobiety na to narzekają, że nie lubią tego robić, że nie lubią niańczyć facetów? A oni? Przypomnijmy sobie jak oni się zachowują gdy my mamy "te dni". Uważają na słowa, znoszą nasze humory, nadskakują nam przynosząc leki przeciwbólowe oraz kolejne butelki wina bądź tabliczki czekolady. A my marudzimy jak trzeba przynieść butelkę wody rano i tabletkę na kaca? Rada jest w tej sytuacji jedna. Tolerujmy siebie wzajemnie oraz swoje zachowania, bez względu na wszystko. Wyszło coś na wzór pointy? Może..

Patrząc na ten tekst nasuwa mi się pewien wniosek. Róbmy mniej osobno, a więcej razem. Lepsze kilka piw wypitych razem niż jedno wypite w samotności. Wasze zdrowie gwiazdki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz