piątek, 27 marca 2015

#41

Mijają kolejne dni. Dni pełne radości, szczęścia i podniecenia. Siedząc na zajęciach myślę tylko o nim, przyłapuje się na zabawie bransoletką od niego. Mała dioda mruga do mnie delikatnie, biorę telefon do ręki, zerkam.. Moje kochanie już mnie wzywa. W głowie pojawia się myśl. Przecież widzieliśmy się wczoraj, co to, ktoś się stęsknił? Jak się później okazuje - tak.. Odliczam po raz kolejny minuty do spotkania z nim. Wciąż słyszę pytania coś się stało, że chodzisz taka uśmiechnięta i szczęśliwa? Tak. Wróciło moje największe szczęście. Wróciło wszystko to, na co tak niecierpliwie czekałam. Ostatnia minuta..  Głupia, wytrzymałaś miesiąc bez niego, nie wytrzymasz kilkunastu minut drogi do jego mieszkania? Może.. Wychodzę z budynku, przechodząc przez furtkę podnoszę wzrok i wpadam wprost na niego. Zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku i całuje mnie w czoło. Kątem oka widzę te spojrzenia, które wiele mówią.. "zazdroszczę jej/jemu" "ładnie razem wyglądają" Ignoruje te spojrzenia, bo w tej chwili liczy się on. Z dumą łapie mnie za rękę, splata swoje palce z moimi i z podniesioną głową idzie ze mną na przystanek. Świeci słońce, wiatr lekko wieje, a my powoli idziemy i rozmawiamy. On znów narzeka na debila, który stanął na całej szerokości chodnika. Widzę, że sięga do kieszeni po klucze. Patrzę na niego i mocniej ściskam jego rękę, bo już doskonale wiem co chce zrobić. Łobuz jeden.. On za to ganiące spojrzenie przyciąga mnie do siebie, całuje w nos i daje mi klapsa. Uśmiecham się do niego i całuje go w usta. Docieramy na przystanek, pakujemy się do tramwaju, bystrzak od razu wypatruje miejsce dla nas. Chodź na kolanka nygusie.. Znam to spojrzenie... Znam ten uśmiech i przygryzioną wargę.. Siadam bez marudzenia, wtulam nos w jego szyję, a on gładzi mnie po udzie. Za każdym razem jego ręka jedzie wyżej i wyżej. Proszę go, by mnie nie drażnił na co on całuje mnie w czoło, ale nie przerywa tych tortur. Jak to dobrze, że został nam jeszcze jeden przystanek... 

Jesteśmy inni niż wszyscy. Chyba się wyróżniamy spośród innych par. Zachowaniem, poglądami na różne sprawy. I to jest w nas interesujące. Lubimy jeść jajecznice o każdej porze dnia i nocy. Lubimy oglądać bajki i kreskówki mimo to, że jesteśmy dorośli. Najwidoczniej jesteśmy dorośli jedynie z liczb. Nie czujemy potrzeby, by chwalić się naszym szczęściem czy miłością na różnego rodzaju portalach społecznościowych. Wiele razy już słyszałam dlaczego nie masz z nim żadnych zdjęć? Bo nie mam. Nie jest eksponatem, który mam uwieczniać na zdjęciach. Jeśli już mamy jakieś wspólne zdjęcia to są one dla nas. Wiadomo, miło jest jak bierze się telefon do ręki, otwiera się galerię, a tam większość to nasze zdjęcia, wspólnie spędzonych chwil, wspólnie przygotowanych potraw i innych różności. Jest to mega miłe. Chciałabym mieć milion takich pamiątek, ale nie można kogoś zmuszać. Wiem, że tych zdjęć nie lubi. I szanuje to. Lubię w nas to, że mimo wielu kłótni i nieporozumień ciągle się rozumiemy, kochamy, pragniemy, dogadujemy.

Mam ochotę na pizze. Zróbmy! Towarzyszy nam muzyka, biorę się za przygotowanie sosu, on za ciasto. Kręcę przy tym biodrami, mieszam ostry sos z zamkniętymi oczami. Oddaje się w ręce muzyki. Czuje zbliżające się do mnie ciepło, to on. Stoi coraz bliżej mnie. Wciąż mam zamknięte oczy, ale lekko się uśmiecham, bo wyczuwam jego obecność blisko mnie. Mieszając sos napotykam łyżeczką jakąś przeszkodę. Coś zatrzymało łyżeczkę. Dalej kręcę biodrami, w końcu to moja ulubiona piosenka. Po chwili czuje na ustach sos i jego palec. Otwieram oczy i patrze na niego. Troszkę się ubrudziłaś moja pierdółko..  Uśmiecham się i przewracam oczami. On przysuwa się do mnie, zlizuje sos z moich ust i niby przypadkiem wsuwa język w moje usta. Miękną mi kolana, ale szybko staje tyłem do niego. On zaś kładzie mi ręce na biodrach, podczas gdy ja ocieram się o niego. Wbija palce w moje ciało, a ja już wiem, że pizza będzie musiała troszkę poczekać... 

Szczęście chowa się w tych prostych rzeczach. Trzeba je tylko odkopać, nie są ukryte głęboko. A ja chętnie ubrudziłabym się tym sosem raz jeszcze. I jeszcze..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz