sobota, 21 lutego 2015

#33

Prędzej czy później nadchodzi ten moment. Kiedy trzeba po prostu wstać z łóżka, ubrać się i wyjść z miejsca, z którego wcale nie chce się wychodzić. Z mieszkania, które jest jedynym miejscem gdzie czuje się prawdziwe szczęście. No cóż, trzeba to trzeba. Wychodzimy z mieszkania, winda dociera na nasze piętro, drzwi powoli się rozsuwają, a on wciąga mnie do środka za rękę. Przyciska mnie do ściany i całuje początkowo mocno i namiętnie, ale stopniowo zwalnia i całuje mnie coraz delikatniej. Splata swoje palce z moimi, całuje mnie w nos, który automatycznie marszczę i wychodzi ze mną z bloku. Uśmiecha się i śmieje w głos, to najpiękniejszy śmiech jaki dla mnie istnieje. Pamiętam jak opowiadałeś mi o tym, że właśnie przy mnie nauczyłeś się śmiać szczerze i na nowo. Śmiejemy się razem, wsiadamy do tramwaju i tak jak rok temu zaczyna rysować  a moich spodniach serduszko. Małe, tramwajowe serduszko. Tuż obok, pojawia się mała literka. Pierwsza literka Twojego imienia. Uśmiecham się ciągle, przypominając sobie to, jak zrobiłeś to po raz pierwszy.

Stoimy na przystanku, jest coraz zimniej. Odchodzę powoli od niego, spaceruje patrząc pod nogi. Nagle czuje jego rękę między nogami, a drugą na piersi. W ogóle nie zwraca uwagi, że dookoła nas stoją ludzie, jeżdżą samochody..  Ściska moja pierś przez kurtkę i drażni mnie dłonią. Uginają mi się nogi, a on zatapia zęby w mojej szyi. I kto tu jest niewyżyty... Odwraca mnie twarzą do siebie, moje ręce przytrzymuje za plecami i całuje mnie tak, że wszystko dookoła znika, a zostajemy tylko my, pochłonięci całkowicie sobą i pragnieniem, które wciąż w nas siedzi. Chce się wrócić do niego i zaspokoić nasze pragnienia. Znów odwraca mnie plecami do siebie i przyciska do swoich bioder. Czuje go bardzo dokładnie, chce go choćby tu i teraz. Ale oboje się powstrzymujemy.. A szkoda..
Staje tuż przede mną, patrzy mi głęboko w oczy. I nie widzę już tego smutku, który widziałam zawsze podczas męczącego pożegnania. Nie widzę żalu i tęsknoty. Nie widzę nic. Oprócz pustki. Otwieram drzwi, wchodzę na klatkę, on wchodzi za mną. Przyciąga mnie do siebie, znów czuje jego dłoń między nogami i język szukający mojego. Poddaje się jego delikatnym, lecz silnie oddziałującym pieszczotom, nie chce tego przerywać, chce, by to trwało jak najdłużej. Jednak mimowolnie sama odsuwam się od niego, patrzę na jego opuchnięte usta i rozszerzone oczy. Całuje go jeszcze raz, wyszeptuje kocham Cię, odwracam się i wchodzę na górę. Słyszę kocham Cię. Odpowiadam. Słyszę to znów. Odpowiadam. I znów.

Niby nic a jednak coś. Dopiero gdy słyszy zmykaj, warczy i po chwili słyszę zamykające się drzwi..  Pięć minut później czuje wibracje telefonu. Kocham Cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz