niedziela, 22 lutego 2015

#34

Wydawało się, że już będzie dobrze. Ołowiany mur, który on wytworzył między nami zmienił swoją postać i stał się zwykłą ścianą z plastiku. Byliśmy na coraz lepszej drodze. Miałam go już prawie na wyciągnięcie ręki. Tak blisko, a jednak za daleko..  Patrząc przez pryzmat minionych dni, moja nadzieja z każdą minutą rosła i rosła. Było po prostu miło. Nie na tyle miło jak bym chciała, ale wystarczająco dobrze bym mogła wrócić od niego z uśmiechem na ustach. Jednak ten uśmiech nie mógł utrzymać się długo. To było pozorne i chwilowe szczęście. Z impetem wkroczyła dawna znajoma, mianowicie zazdrość, której się nie spodziewałam. Myślałam, że się z nią pożegnałam, ale najwidoczniej mój ukochany sobie o niej przypomniał. Mogłaś mi powiedzieć, że idziesz do niego.. Nie byłam sama z nim. Byli nasi znajomi. Nie sądziłam, że będzie o to zazdrosny, długo mi tego nie pokazywał..

Odwrócił wszystko tak, że to wszystko moja wina, że to przeze mnie nam się nie układa.. A ja? Poraniona, prawie bezsilna, załamana staje niemal na rzęsach byle tylko było między nami dobrze. Byle był ze mną szczęśliwy. Dbam o niego najlepiej jak umiem i według wielu osób jestem dla niego za dobra. Może i racja.. Ale uważam, że zasługuje na to, właśnie na takie traktowanie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on tego nie dostrzega i nie docenia. Moich starań, miłości, nie umie mi wierzyć, a ja czuję się beznadziejnie wiedząc, że dopiero co byłam dla niego wszystkim. A teraz? Kim jestem teraz?

Postawiłam sprawę jasno. Albo kończymy nasz związek albo dajemy sobie odpocząć, decydujemy się na przerwę. Podjęcie decyzji oddałam w jego ręce, ponieważ ja od samego początku wiem czego chce. Niecierpliwie czekam na jego odpowiedź i modlę się o to, by zdecydował się na przerwę.. Długo wyczekiwana wiadomość pojawia się szybciej niż myślałam. Przerwa. Oddycham z ulgą. Nadzieja wraca. Wiem teraz, że najbliższe dni, może nawet tygodnie będą dla mnie bardzo trudne. Codziennie będę musiała powstrzymywać się przed napisaniem do niego czegoś miłego, przed pojechaniem do niego bez zapowiedzi tylko po to, by się do niego przytulic, by poczuć zapach jego perfum, pozostanie mi tylko nerwowe zerkanie na telefon bo może napisał, odczytywanie wiadomości, które wywoływały szczery uśmiech i wypieki na policzkach, przeglądanie zdjęć, które mi wysyłał, by poprawić mi humor. Chciałabym żeby to wszystko wróciło. Czułość, delikatność, zrozumienie, miłość.. Ale cóż. Nadzieja matką głupich prawda?

Pozostaje pytanie ile to będzie trwało? Jak będzie wyglądał najbliższy okres czasu? On twierdzi, że to nic nie zmieni. Ja zaś upieram się przy tym, że będzie tak dobrze jak jeszcze nigdy nie było..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz